Dziś był u nas Brat, z kolegą. Oni wymienili kuchenkę, bo ta już miała z 10 lat. Na szóste piętro trochę ciężko było wnosić kuchenkę, ale ja niosłem tylko pęk torb. Z kuchenką męczyli się oni, jak przystało na ludzi od remontów. Brat, z Kubą, przyjechali dość wcześnie, bo jakoś tuż po 10 rano, już słyszeliśmy, że telefon dzwoni. Brat razem z kolegą po tym jak wnieśli kuchenkę pojechali na robotę. Gdy pomalowali komuś ściany (jak tam weszli myśleli, że zajmie im to cały dzień), wrócili. Jakoś o 14:30 zjedli: Po czym, po umyciu wałków i po tym jak kilka razy zostałem wysłany do busa. Pierwszy raz obcęgi i "zagięte kombinerki", a drugi po taśmę izolacyjną. Kuba i Brat zaczęli wymieniać kuchenkę, nie bez problemów. Mieli bowiem oni do czynienia z bardzo starym rozwiązaniem i musieli odkręcić połowę rury doprowadzającej gaz, a i kuchenka miała zbyt krótki wężyk by dosięgnąć zaworu, więc wykorzystali stare elementy instalacji. Teraz mamy nową kuchenkę z działającym pieka
Już widzę ten opar, taki wielki na horyzoncie w sumie widzę tam dym z komina, ale jak opar prawie...