Na początku była muzyka... W poniedziałek byłem biegać po dłuższej przerwie, nadal boli mnie czasem biodro, i w czasie rozgrzewki ktoś mnie zawołał. Okazało się, że to MrM, kolega z KT biegowego, z którym już dużo razy biegałem. Robił on hardcorowy trening. Gdy dokończyłem rozgrzewkę dołączyłem do niego na 16 okrążeniu i dowiedziałem się, że chce naprawdę na hardcora zrobić ten trening. MrM wstał rano i po zjedzeniu małego śniadania, poleciał na morsowanie, po czym zrobił 60 km na rowerku, w międzyczasie zjadł banana (jednego) po czym przyszedł biegać na stadion. Przebiegł ponad 20 kółek i, chyba 25 leciał na oparach. Na 26 okrążeniu chyba nawet opary się skończyły i mówił, że ma zamglone przed oczami. Moim zdaniem to był naprawdę hardcore, bo ja bez dobrego posiłku bym się nie porwał na to, zresztą MrM wie teraz, że to nie był jego najlepszy pomysł. Po tych 25, czy tam iluś, kółkach myślał tylko o jedzeniu, a siły na bieg już nie stykało. Zawsze lepiej uczyć się
Już widzę ten opar, taki wielki na horyzoncie w sumie widzę tam dym z komina, ale jak opar prawie...