Przejdź do głównej zawartości

Codzieńka #21 - Na kilka godzin do DoG'a

Widzę, że znowu mam problem z systematycznością (to chyba nigdy się nie skończy), który powinienem zgłosić do serwisu (świadomość), ale tam już chyba widzą.

Co się działa przez ostatnie tygodnie, chyba dwa (słabo pamiętam)? Wiem, że miałem o czymś napisać, ale nie pamiętam o czym. Od jakiegoś czasu piszę z PNm, który chciał mnie do DoG'a ściągnąć, a trochę kilometrów tam mam. Za namowami się, zgodziłem, już parę tygodni temu, a niedawno wpadłem jeszcze na pomysł, żeby poinformować Zaj'a bo skoro już będę, w DoG'u to można się spotkać. Zaj'a poinformowałem dopiero, 2 dni przed wyjazdem, chyba tylko przez wzgląd na lenistwo, ale co tam :) PNm mnie ściągnął na "imprezę w bibliotece", która zaczynała się o 17 (i trwała aż do 22, więc grubo xD), przez co miałem dużo czasu przed event'em, a zamierzałem być na miejscu już po 10. Na peronie spotkałem Zaj'a, który zadzwoniwszy do mnie w Katowicach, otrzymał info, że niedługo będę, więc nie była to niespodzianka. Zauważyłem też, że jakoś rano PNm dzwonił, ale jako, że był w szkole to nie oddzwaniałem, dopiero później (już grubo po południu). Z Zaj'em, z braku pomysłów, poszlajaliśmy się po galerii, po czym skierowaliśmy się do niego, zobaczyć rysunki. Po godzinie spacerku mieliśmy tylko do zobaczenia parę rysunków (swoją drogą dość zacnych), jego autorstwa, chciałem tylko zobaczyć i spadać, ale zostałem złapany w sidła i zaproszony przez jego mamę do wnętrza. Zjadłszy pierożki (ruskie, ofc), pooglądaliśmy prace będące celem spaceru, a później zasiedliśmy do....oczywiście Internetu, by zmarnować trochę czasu na YouTube'ie (a jakże). W międzyczasie próbowałem się dodzwonić do PNm'a, ale z marnym skutkiem. Finalnie PNm, gdzieś po 14, oddzwonił i chciał, żebym wpadł na przystanek przy szkole, ale jako, że byłem dosyć daleko, to się wymigałem. Niedługo potem, wyruszyliśmy z Zaj'em w drogę powrotną, bo ani Xbox nie działał (brak HDMI), ani YouTube nie oferowało, nic ponad straszne zabójstwo czasu (przynajmniej jak dla mnie). Wybrawszy inną drogę (na poprzedniej spotkaliśmy pana, w białym samochodziku, wedle wniosków którego "nie mamy wyobraźni"), poczęliśmy zmierzać ku CTR, rozmawiając po drodze o... to było wczoraj, a ja zapomniałem o czym, hehe.

Po przejściu radioaktywnego "parku" zasiedliśmy, na ławeczce, do oglądania ludzi w ich naturalnym środowisku. Gdy tak siedzieliśmy sobie nieopodal Centrum Kultury (lub czegoś podobnego), ponownie usłyszałem telefon, co zwiastowało rozmowę z PNm'em, który powiedział mi, z grubsza, gdzie jestem (choć nie do końca dotarły do mnie jego słowa, ale sklep "Społem" rozpoznałem od razu). Siedząc tak, i rozmawiając sobie z Zaj'em, zobaczyłem poruszający się kształt (dość duży i ciemny), który witając się ze mną, zamienił się w PNm'a. Po paro/ parunasto -minutowej wymianie zdań, PNm, nalegając zebyśmy skierowali się do Biblioteki, spowodował reakcję. Zaj zgdził się pójść z nami. Biblioteka, zaskoczyła mnie swoim wyglądem, bowiem nie wyglądała po bibliotecznemu, był to raczej nowoczesny budynek, a wszedłszy do środka, poczułem się troszkę, jak w przedsionku hotelu urządzonego w dobrym guście. Zaj prawie natychmiast po przejściu, przez drzwi oznajmił, że wraca do domu, więc pożegnaliśmy się i z PNm'em przystąpiliśmy do podpisywania identyfikatorów. Ja swój, oczywiście przez wzgląd na moje rozgarnięcie, podpisywałem dwa razy, bowiem, nie podpisałem strony, mającej dumnie utrzymywać się na mojej bluzie, a jakąś karteczkę zabezpieczającą naklejkę.
.
Wpadliśmy na chwilkę do czytelni, która znajdowała się pośrodku regałów z książkami, ale tak, że była umieszczona nad nimi, osadzona na filarach. Prowadziły tam, schody, które umożliwiły PNm, dostanie się do upragnionego komputera, by sprawdzić Plemiona. Z Kaem (znajomym PNm'a), poczęliśmy dokuczać, biednemu użytkownikowi, Ja dla przykładu użyłem "tajnego skrótu" klawiszowego ALT+F4, po czym przybiłem żółwia z Kaem, by udać się na stronę (którą wreszcie zlokalizowałem, obok tej dla personelu). Z Kaem, wróciliśmy się do czytelni, po naszą zgubę (sami go wcześniej zostawiliśmy), ale zguba (która niestrudzenie odnawiała swą sesję) już sama wyszła nam na spotkanie. Po kilkunastu minutach (i objaśnieniu mi paru zasad gdy UNO), rozpoczęliśmy rozgrywkę, w naszym "szklanym pokoju" z obrazami. Graliśmy w karty UNO, w które mi się niestety nie udało wygrać (jak w żadną planszówkę, tego wieczoru), ale zabawa była przednia, zwłaszcza jak do nas trzech dołączyła Pani(chyba z personelu). Po kilku partiach, usiłowaliśmy rozłożyć inną grę (chyba o Goblinach i innych takich) i zrozumieć jej zasady, ale poddaliśmy się i rozegraliśmy kilka rund w Scrabble (w które możecie zagrać też tu). Po Scrabbl'ach, rozgrwanych przy, nadzwyczaj szybko kończących się paluszkach, przeszliśmy (za namową owej Pani) do autorskiej Gry pewnego Pana (którą jeśli polecę trzem kupującym, dostanę za darmo, więc nadsyłajcie swoje nicki Allegro, jeśli kupicie). Graliśmy w Trójkąt Trzech Cesarzy, dosyć długo, zajadając się w międzyczasie, ciastkami przygotowanym na to wydarzenie, i popijając sokiem. PNm przynosił ciastka, i częstował mnie dla "podtrzymania sojuszu" przeciw Kaem. Po paru godzinach gdy Kaem, sobie poszedł do domu, a my z PNm'em przeszliśmy się po budynku w poszukiwaniu innych gier, ale ostatecznie, ja zasiadłem w szklanym pokoju, który był już posprzątany. Po, dość krótkim, czasie dołączył mój towarzysz, z którym toczyłem wcześniej "bitwę na zdjęcia i wideo", za pomocą smartphonu. Po rozmowie i dociekaniu powodu mojego "smutnego" nastroju, skierowaliśmy się do szatni, nie czekałem oczywiście na PNm'a, bo po co. Kórtki mieliśmy na jednym wieszaku, więc moja władza była nieograniczona (miałem numerek).

Dostaliśmy się na przystanek, gdzie poczekałem trochę na autobus z PNm'em. Stojąc tak, zostałem zmuszony do kilku miśków (serce by mi się roztopiło, gdybym je miał), po czym gdy przyjechał autobus, PNm postanowił poczekać na drugi. Gdy przejrzano już mój przebiegły plan i powód, dla którego ubrałem taką samą czapkę jak kolega, musiałem, po pożegnalnym rytuale, pośpieszyć na pociąg.
Wredne maszyny mnie nie lubią, dlatego, po tym jak próbowałem kilka razy oddzwonić do PNm'a (i napisałem sms'y do niego i Zaj), wsiadłem do pociągu bez biletu. Konduktor uznał chyba, że człowiek, który nawet go nie zauważył wpatrzony w smartfon (obok gościa wpatrzonego w laptopa), był zbyt pewny siebie, na to by być niesprawdzony. Do Katowic dojechałem więc za darmo, a widząc już od ochrony dworca, gdzie mam iść, podreptałem w stronę celu. Po drodze zaczepiłem kilku ludzi, by utwierdzić się w tym co robię. Znalazłem parking i po wpadce, z "nieumiejętnością" czytania napisów na wyświetlaczach autobusów, począłem czekać na Polskibus. Wcześniej Sis, podsunęła mi plan, na który niechętnie się zgodziłem, aby dojechać Polskimbusem do miasta, z którego mnie odbierze samochodem. Po wylądowaniu (nie bez paru telefonów od Braa i Sis: m.in. gdzie jestem) w "Mieście Dużej Wsi", przesiadłem się do "Białego Busa" Braa, prowadzonym pierwszy raz przez Sis, uzbrojoną w nawigację (5 lat zapominania trasy), dojechaliśmy po 2 rano do domciu.


Poczułem smak wolności, i nie chce mi się wracać do Wrocka, do szkoły. Jutro korki z Matmy, a tego też mi się nie chce. Dobrze, że jutro jeszcze do wydrukowania u KL mam bilet, na kabaret, to może być ciekawe.

W "społeczeństwie obrazkowym", mogę się założyć, że nie doczytacie do końca.

Pozdrawiam, i miłego weekendu (a raczej tylko niedzieli).

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Codzieńka #24 - Bitwa

Dziś zacząłem od, drugiego BBL'a w sezonie, zostałem przez trenera, jako, że przybyłem przed czasem, wysłany by mówić ludzią z Kl gdzie mamy trening, bo był trochę po innej stronie boiska. W rogu stadionu rozłożyli się piraci, przynajmniej tak wtedy myślałem. Stałem sobie spokojnie przy bramie, oczekując na kolejnych zawodników, gdy podeszło do mnie dwoje "piratów" i zaczęło pytać, wtedy myślałem, że po niemiecku, teraz wiem, że po czesku, o konie. Wyjaśniłem więc, że były, ale gdzieś odjechały, bom widział przyczepy wcześniej na parkingu. Po radosnym treningu z taśmami TRX, popędziłem do domciu pogadać dłuższą chwilę z PNm'em na GG, w międzyczasie odezwałem się do Zajax'a, który też chciał się po wyżywać na klawiaturze, ale dopiero o 18. Później standardowe aktywności, by o 16 popędzić, błotnistą ścieżką, do parku. Gdzie miała odbyć się "Bitwa", w której mieli uczestniczyć owi piraci. Okazało się, że to grupa mieszana, składająca się, w większej częśc

Codzieńka #23 - "ten blog jest do chrzanu"

 Czołem "szefuniu" - tak mniej, więcej zostałem ostatnio określony, na wrocławskim dworcu, przez pewnego pana, rządnego, jak dał do zrozumienia moich "20 gr", których oczywiście nie miałem, tak jak "kolega" obok. Blog został odnaleziony przez złych ludzi, więc mam do wyboru, zmianę adresu, nazwy i tożsamości, lub "sprywatyzowanie" tego bloga. Nie zrobię, ani tego, ani tamtego. Blog w internecie sobie będzie, bo opinii bardziej już mi się nie da zepsuć, a skoro, ktoś tu może jednak znaleźć coś dla siebie, to czemu nie. No i jestem leniem, więc nawet mi się nie chce zablokować  Bloga. Dziś, a właściwie wczoraj, dokończyłem wreszcie Mr Robot'a + zacząłem od nowa kurs HTML5 od eduweb .pl, co poskutkowało 5 godzinnym snem. Do tego momentu nie czuję jednak zmęczenia. Więc po wstaniu przed budzikiem, czyli jakoś o 6 (i zapisaniu snu), poszedłem biegać. Jako, że jeszcze dziś w nocy, udało mi się dowiedzieć, że Ekipa biega dziś 15 km, odpuściłem

Przenosiny

Witajcie! Trochę spóźniona informacja, ale chciałem poinformować o przenosinach na inną platformę pod innym adresem. Od teraz blog będzie dostępny pod adresem www.michalski9.pl . Tutaj z regularnością były problemy, za co przepraszam. Pod nowym adresem, blog jest prowadzony od początku, a posty będą pojawiać się tam co tydzień, maksymalnie co dwa tygodnie. Zapraszamw wszystkich!