Niedawno zaczął się kolejny semestr na PWR, ja niestety już tam nie uczęszczam, ale, że kumpel miał do oddania książkę, więc zaprosił mnie tam, bym ją odebrał. Wpadłem jakoś w południe, i poczekawszy trochę pod C-2, odebrałem telefon. Komórka powiedziała mi, że "stoi za mną", co, jak się okazało, było prawdą. Za mą, kilka metrów, znajdował się, ale nie mój telefon, ale MrS. Podszedłszy dowidziałem się, że wylał on picie w plecaku, więc moja książka też oberwała. Zalał on jednak świętą rzecz, którą jest Zeszyt Z Analizy, a tego się nie wybacza. Dowiedziawszy się, że MrS zmierza na wykład, zaproponowałem, że pójdę z nim. Jeszcze przed wykładem, spotkałem się ze znajomymi z poprzedniego semestru, duża liczba z nich była po wizycie u fryzjera, a najbardziej mnie tym zaszokował SZ, który gdy przyszedł bez swoich długich włosów, wyglądał jak zupełnie inny człowiek. Zapytany jak mi poszły egzaminy odpowiedziałem, że nie zdałem, ale "idę z wami na wykład", jeden kolega mi nie chciał wierzyć i pytał się MrS czy zdałem, ale on tylko powiedział, że nie jest sam pewny :D. Od MrS wziąłem plan, miał na swej nowej Lumii, więc mi przesłał, mówiąc jeszcze, że siatka godzin jest na grupie, to sobie "ogarnę". Jak się później okazało na grupie jest niepełna sitaka, bowiem screen jest ucięty. MrS najpierw mówił, że i tak jest siatka, ale na prośbę przesłał mi plan.
l
Byłem w poniedziałek na wykładzie z Magnetyzmu i czegoś tam, i planowałem w piątek wpaść na wykład z informatyki, odbywający się w innej części miasta, ale okazało się, że w piątek mam złożyć dokumenty na studium TI z elementami grafiki, więc nie zdążyłem na wykład. Jak się okazało w "PROMOCJI", bowiem tak się nazywa organizator studium, przyjęli mnie z miejsca. Nauka tu jest darmowa, z racji otrzymywania przez szkołę środków z urzędu Wrocławia, ale wymagane jest uiszczenie opłaty za materiały, która wynosi 50 zł na semestr. Jak już, w piątek przyjechałem do Wrocławia, to oczywiście wstąpiłem do mieszkania, bo internet się przyda zawsze. Kupiłem chleb (po który wszedłem wieczorem jak sobie przypomniałem), no i rozmroziłem "wiadro" po tym, jak zadzwoniła (któryś już raz) siostra, że w sobotę wpada do Wro, więc, żebym przygotował już.
Zasiedziałem się ociupinkę, bo byłem z Zajaxem umówiony na GG, ale przełożyłem na 20, bo chciałem wrócić do MR, ale też się zasiedziałem, to po chacie (jednak nie GG), byłem zmęczony i nawet nie zauważyłem, kiedy nastał ranek. W MR byłem dopiero przed 11 w sobotę.
W Promocji, otrzymałem info, że od 29, czyli dziś zaczynam zajęciami uzupełniającymi, przez dwa tygodnie, potem normalnie już. Zajęcia uzupełniające wyglądają tak, że przykładowo jutro siedzę w szkole całe 9 godzin, od 8:30 do 17:35. Dowiedziałem się, że razem z jeszcze paroma osobami, zostałem dołączony do ekipy, która już ma, prawdopodobnie, zajęcia od pół roku (od września poprzedniego roku) i jest teraz na praktykach, więc zrobili nowy nabór i oto jestem, i mam przez dwa tygodnie zajęcia, żeby dogonić ekipę. Dziś było ich tylko tyle, że od 12 do 17:35 siedzieliśmy w klasie.
O 12 było "rozpoczęcie roku", a właściwie, krótka pogadanka o tym co i jak, i odpowiedź na, przykładowo moje pytanie, co się stanie jak zrezygnuje. Na szczęście jak rezygnuje z dnia, na dzień to nie ponoszę kosztów, więc zero ryzyka, a że tytuł technika już mam, to egzaminu na ten tytuł nie muszę zdawać. W grupie mam jednego gościa z Ukrainy, i dziewczynę, która przyjechała stamtąd 2 tygodnie temu. Pytałem każdego o imię, ale już niezbyt pamiętam kto jest kto. Jutro uzgodnię z nimi założenie grupy na Facebook'u, bo już, bardzo młody nauczyciel, z grafiki udostępnił nam pdf'y, więc przyda się jakoś nimi podzielić między sobą.
Studium jest dwuletnie, jak mówiłem dzwoniąc wczoraj (wreszcie) do cioci GK, chyba jej nie mówiłem, że byłem na telekomie, ale na studium powiedziałem, żę będę rok. Teraz się okazuje, że pociągnę, a przy końcu, będę ciągnął równocześnie studia. Pożyjemy zobaczymy :)
Z PONm, parę razy pisałem, ale poddałem się przy jego zakodowanej wiadomości, która, jak się okazało zakodował szyfrem ROT18, ale dekoder tego szyfru pokazywał mi jakieś dziwne rzeczy, więc uznałem, że przeciwnik zwyciężył, ze co miałem mu podobno (według niego) kupić Mulitool, ale ja się na szczęście na nic nie zgadzałem, co sie skończyło wylewną wymianą tekstów i chyba prawie "fochem".
Studium odbywa sie dość daleko od centrum, więc dojechanie tam trochę mi zajmuję, czego efektem było przykładowo dzisiejsze spóźnienie.
Czytałem ostatnie "Planetę Kapeluszy" i znowu natrafiłem na "Wodogrzmoty Małe (tym razem, na post dot. finału tej serii), i jakże myślałem ostatnio dużo o serii "Gravity Falls", skojarzyłem gdzieś fakty i odkryłem, że Wodogrzmowy i Gravity Falls to jest, to samo. Teraz tylko, próbuję zapanować nad chęcią oglądnięcia od razu wszystkiego.
Komentarze
Prześlij komentarz