Ostatnio poszedłem do Biedronki, z Sios, ja miałem zamiar znaleźć tam pendrive, ale nie było (tylko Star Wars), więc wyczaiłem kabelek, a nawet kabel, HDMI, a chciałem już od dłuższego czasu podłączyć Elita do TV, i przykładowo oglądnąć jakiś dokument bez reklam, z Tatą. Kabel mnie trochę zaskoczył, bowiem jest bardzo gruby jak na HDMI i ma porządny oplot. Sami zobaczcie:
Zjadłem dość sporawe śniadanie około 7, a już o 10 dopada mnie głód/
Dziś poprawkowy egzamin z algebry. Był o 8 rano, wstałem na szczęście, dwadzieście minut przed siódmą (mimo, że położyłem się po 2), ale i tak spóźniłem się na autobus. Jednostka linii C, na szczęście, też się spóźniła. Poprawkę "mogłem przypadkiem zdać", jak oznajmiłem siostrze po powrocie.
Przed poprawką, na korytarzu odbywały się oczywiście ciekawe rozmowy, którym ja, stojąc w "kręgu", się przysłuchiwałem. Od czasu do czasu wtrąciłem coś, ale pozwoliłem rozmowie płynąć obok mnie. Toczyła się między innymi "batalia" o to jak zrobić konkretne zadanie, była też mowa o zestawach jakie może dać. Studenty wspominały jak to nauczyli się zadań z terminu zerowego na pamięć i zdali, czy jak ktoś przychodził na egzamin obkuty z pytań z poprzedniego roku, po czym dostawał zestaw egzaminacyjny. Jego reakcja na otrzymany zestaw był mniej więcej tak "Pi#$@%!e, co to Ku#@a jest?". Rozmawialiśmy też o tym jak możnaby przynieść gotowca i tylko podmienić. Ktoś mówił, jak cała grupa nauczyła się zadań z poprzedniego terminu (chyba zerowego) i po otrzymaniu zestawu, było wiadomo, że wszyscy "Uje@!$i egzamin", bo zgadzały się tylko 2 pytania, a reszta była inna.
Znajomy Mx wspomniał, że jeszcze w czasach "przedsesjnych" na kolokwium było tak, że raz dała zestawienie pytań A grupie A, a zestawienie B grupie B. Natomiast na następnym terminie dała zestawienie A grupie B, goda zestawienie B grupie A. Mx był pierwszy raz w grupie A, więc nauczył się na pamięć pytań z grupy A, a na następny raz, zaspał na godzinę swojej grupy, więc poszedł, trochę później, na egzamin w grupie B. Dowiedziawszy się od kolegi ze swojej grupy, że dała wogóle inne pytania, poszedł napisać z grupą B. Okazało się, że pytania były te same co Mx się nauczył. W efekcie w grupie A prawie nikt nie zdał, a Mx, przez to że zaspał, zdał kolokwium :D
Debatowaliśmy też o innych rzeczach, o których zapomniałem (słabo trenuję ostatnio pamięć). Najgorzej według mnie wypada chyba to, że gdy wpadnę na jakiś ciekawy pomysł to potrafię szybko nim zapomnieć, nawet zanim zapiszę.
Egzamin poprawkowy przebiegał zwyczajnie, tyle tylko, że (zastanowiwszy się uprzednio) wymieniłem mój zestaw A, na zestaw B kolegi, bo "jest zestaw B jest łatwiejszy", wykładowca potem przechodził z listą, a ja (tak samo jak kolega od zestawów) wpisałem jego inicjały tam gdzie, jak się po 2 minutach dowiedziałem, miałem wpisać oznaczenie zestawu (zmyliło mnie bo innie wpisali po dwie litery, a kolega nade mną wpisał inicjały). Podpisałem wszystko i, zostawiwszy miejsce pod każdym zadaniem, zabrałem się za ostatnie (czyli zadanie 5). Macierz odwrotną policzyłem dość szybko, więc pozostały czas przeznaczyłem na myślenie o innych rzeczach, ale spróbowałem też zadania, którego nie umiałem. Nawet wyszło, więc w efekcie zrobiłem troszkę ponad 2 zadania, mam też zapas z punktów z kolokwium więc może zdam.
W jakimś miejscu czasu egzaminu, usłyszeliśmy jakiś kawałek monologu z tyłu sali. Okazało się, zę chyba kolegę przyłapano na ściąganiu, bo po chwili (i odejściu przyłapującego), zebrał się, oddał kartkę i wyszedł. Nie można było wyjść szybciej niż, chyba, pół godziny po rozpoczęciu. Przy oddawaniu też jeden kolega urządził sobie pogaduszki z wykładowcą i, jak wspominał na korytarzu przed salą 301, udało mu się wynegocjować, że napisze jeszcze kolokwium ("wystarczy na 2 punkty").
Dowiedziałem się później, że jeśli kolega PDMZD (pan duże mieszkanie z dziewczyną), nie zda to wypisuje się z uczelni. Wspomnieli też o "feriach", które już niektórych czekają, z kolei inni, jak ja, mają jutro poprawę fizyki.
Gaba chce bym mu przyniósł vegasa, bo najpóźniej musi go mieć w sobotę rano. Napisałem, że chyba się wyrobię. W efekcie jadę w piątek do MR, chyba tylko po to... choć jak pójdę na trening w sobotę... no zobaczymy.
Wczoraj "odkryliśmy" (przynajmniej ja) osiedlowy market, który jest bliżej bliżej niż "Stonka" ( :D ). Jest trochę drożej, ale jest też kilka rzeczy, które w Biedronce są "niebytne".
Zjadłem dość sporawe śniadanie około 7, a już o 10 dopada mnie głód/
Dziś poprawkowy egzamin z algebry. Był o 8 rano, wstałem na szczęście, dwadzieście minut przed siódmą (mimo, że położyłem się po 2), ale i tak spóźniłem się na autobus. Jednostka linii C, na szczęście, też się spóźniła. Poprawkę "mogłem przypadkiem zdać", jak oznajmiłem siostrze po powrocie.
Przed poprawką, na korytarzu odbywały się oczywiście ciekawe rozmowy, którym ja, stojąc w "kręgu", się przysłuchiwałem. Od czasu do czasu wtrąciłem coś, ale pozwoliłem rozmowie płynąć obok mnie. Toczyła się między innymi "batalia" o to jak zrobić konkretne zadanie, była też mowa o zestawach jakie może dać. Studenty wspominały jak to nauczyli się zadań z terminu zerowego na pamięć i zdali, czy jak ktoś przychodził na egzamin obkuty z pytań z poprzedniego roku, po czym dostawał zestaw egzaminacyjny. Jego reakcja na otrzymany zestaw był mniej więcej tak "Pi#$@%!e, co to Ku#@a jest?". Rozmawialiśmy też o tym jak możnaby przynieść gotowca i tylko podmienić. Ktoś mówił, jak cała grupa nauczyła się zadań z poprzedniego terminu (chyba zerowego) i po otrzymaniu zestawu, było wiadomo, że wszyscy "Uje@!$i egzamin", bo zgadzały się tylko 2 pytania, a reszta była inna.
Znajomy Mx wspomniał, że jeszcze w czasach "przedsesjnych" na kolokwium było tak, że raz dała zestawienie pytań A grupie A, a zestawienie B grupie B. Natomiast na następnym terminie dała zestawienie A grupie B, goda zestawienie B grupie A. Mx był pierwszy raz w grupie A, więc nauczył się na pamięć pytań z grupy A, a na następny raz, zaspał na godzinę swojej grupy, więc poszedł, trochę później, na egzamin w grupie B. Dowiedziawszy się od kolegi ze swojej grupy, że dała wogóle inne pytania, poszedł napisać z grupą B. Okazało się, że pytania były te same co Mx się nauczył. W efekcie w grupie A prawie nikt nie zdał, a Mx, przez to że zaspał, zdał kolokwium :D
Debatowaliśmy też o innych rzeczach, o których zapomniałem (słabo trenuję ostatnio pamięć). Najgorzej według mnie wypada chyba to, że gdy wpadnę na jakiś ciekawy pomysł to potrafię szybko nim zapomnieć, nawet zanim zapiszę.
Egzamin poprawkowy przebiegał zwyczajnie, tyle tylko, że (zastanowiwszy się uprzednio) wymieniłem mój zestaw A, na zestaw B kolegi, bo "jest zestaw B jest łatwiejszy", wykładowca potem przechodził z listą, a ja (tak samo jak kolega od zestawów) wpisałem jego inicjały tam gdzie, jak się po 2 minutach dowiedziałem, miałem wpisać oznaczenie zestawu (zmyliło mnie bo innie wpisali po dwie litery, a kolega nade mną wpisał inicjały). Podpisałem wszystko i, zostawiwszy miejsce pod każdym zadaniem, zabrałem się za ostatnie (czyli zadanie 5). Macierz odwrotną policzyłem dość szybko, więc pozostały czas przeznaczyłem na myślenie o innych rzeczach, ale spróbowałem też zadania, którego nie umiałem. Nawet wyszło, więc w efekcie zrobiłem troszkę ponad 2 zadania, mam też zapas z punktów z kolokwium więc może zdam.
W jakimś miejscu czasu egzaminu, usłyszeliśmy jakiś kawałek monologu z tyłu sali. Okazało się, zę chyba kolegę przyłapano na ściąganiu, bo po chwili (i odejściu przyłapującego), zebrał się, oddał kartkę i wyszedł. Nie można było wyjść szybciej niż, chyba, pół godziny po rozpoczęciu. Przy oddawaniu też jeden kolega urządził sobie pogaduszki z wykładowcą i, jak wspominał na korytarzu przed salą 301, udało mu się wynegocjować, że napisze jeszcze kolokwium ("wystarczy na 2 punkty").
Dowiedziałem się później, że jeśli kolega PDMZD (pan duże mieszkanie z dziewczyną), nie zda to wypisuje się z uczelni. Wspomnieli też o "feriach", które już niektórych czekają, z kolei inni, jak ja, mają jutro poprawę fizyki.
Gaba chce bym mu przyniósł vegasa, bo najpóźniej musi go mieć w sobotę rano. Napisałem, że chyba się wyrobię. W efekcie jadę w piątek do MR, chyba tylko po to... choć jak pójdę na trening w sobotę... no zobaczymy.
Wczoraj "odkryliśmy" (przynajmniej ja) osiedlowy market, który jest bliżej bliżej niż "Stonka" ( :D ). Jest trochę drożej, ale jest też kilka rzeczy, które w Biedronce są "niebytne".
Komentarze
Prześlij komentarz