Uszanowanko 😉 , jak tam u Was? Jak tydzień? Ktoś może
wrócił do biegania tak jak ja dziś, a może ktoś zaczął niedawno morsować (myślę,
że odpowiedni okres na to)?
Jeśli o mnie chodzi
to tydzień znowu nie zaczął się zbyt pozytywnie, ale o tym jeszcze zdążę
wspomnieć. Oczywiście głównie praca, z której mało pamiętam. Poniedziałek był
na szczęście wolnym dniem, miałem się uczyć, jednak nie umiałem, wolałem
spędzić większość czasu z moją partnerkę, z którą niestety nie mogę się
widzieć. We wtorek wyszło na jaw, że mam
jechać na pogrzeb w piątek, więc z tygodnia pracującego wypada również ten
dzień. Jako, że poniedziałek miałem wolny za to że pracowałem w sobotę,
zostałem upomniany, że jednak mogłem przyjść jeśli wiedziałem, że w piątek mnie
nie będzie (pracuję w małe firemce, tutaj brak jednego pracownika oznacza dość
spore utrudnienie).
Przygotowania do egzaminów
Od dwóch tygodni, albo nawet dużej wiedziałem już o
egzaminach na studiach. Mimo to zachowałem się jak prawdziwy student i o nauce
zacząłem myśleć dopiero w ostatnim tygodniu przed nimi. Przez tydzień nie udało
mi się oczywiście wiele nauczyć. Tak naprawdę zacząłem w czwartek, który jednak
tyż niewiele wiedzy pozwolił mi zdobyć. W zasadzie gdy dowiedziałem się, w
czwartek rano, że mama źle się czuje i prawdopodobnie nie jedziemy na piątkowy
pogrzeb do Warszawy odczułem ulgę. Miałem dużą nadzieję na to iż będę miała
cały piątek na naukę. Prawdą jest, że zastanawiałem się nad tym czy zrezygnować
z pogrzebu i uczyć się. Pogrzeb jednak
zdarza się raz w życiu, nauka natomiast jest zawsze możliwa, co prawda egzaminy
na studiach są powtarzalne, ale w tamtym momencie nie wpadłem na tą myśl. Miałem
jednak świadomość, że pewnie i tak pojedziemy.
Po pracy, gdy wszedłem do domu dowiedziałem się na wstępnie,
że siostra każe Nam wszystkim jechać na pogrzeb. Dlaczego siostra zapytacie,
ano dlatego, że był to pogrzeb ojca męża właśnie mojej siostry. Więc następnego dnia po 5 rano przyjechał brat
autkiem siostry, a o 6 wyruszyliśmy do Warszawy.
Wyprawa do stolicy
Jechaliśmy od 6 rano, i mimo że wyjechaliśmy tak wcześnie i
jechaliśmy autostradą 140 do nawet 160 km/h, to jednak zdążyliśmy prawie na
styk. Na miejscu szybko się przebraliśmy w samochodzie, a właściwie brat, bo ja
już byłem gotowy. Nie miałem niestety czarnej kurtki, ale to nie był duży
problem. W kościele dopiero dowiedziałem się kim był tak naprawdę zmarły, był
On nauczycielem, pracownikiem na misjach zagranicznych, pracownikiem
ministerstwa zagranicznego, tłumaczem i wiele więcej. Po mszy w bazylice/
sanktuarium nieopodal, gdzie naprowadziła Nas siostra, podążyliśmy na obrzeża
miasta stołecznego Warszawa, na cmentarz. Po krótkiej ceremonii, złożeniu
kwiatów, kondolencjach i innych udaliśmy się do pobliskiej restauracji na
stypę.
Parę rad życiowych
Ja rozmyślałem oczywiście nad śmiercią, sensem życia i nad
niemożnością spotkania się z partnerką. W wyniku tych rozmyślań byłem bardzo
smutny, co zauważył jeden ze starszych panów obecnych na stypie. Podjął On więc
rozmowę, pogadał ze mną o tym jak ważne jest cieszenie się tym co jest
aktualnie bez nadmiernego wyczekiwania przyszłości czy rozpamiętywania
przeszłości. Starszy pan, był przyjacielem zmarłego, a będąc po studiach
teologii i filozofii mógł parę rzeczy mi powiedzieć. Polecił mi poszukać sobie informacji
i filmików pod hasłem „Jezu Ty się tym zajmij” (https://www.google.pl/search?q=jezu+ty+si%C4%99+tym+zajmij&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b-ab&gfe_rd=cr&dcr=0&ei=i0omWqKMDKfBXsS8pYgE).
Posłuchałem też o tym jak względna jest miłość człowieka i wyższości nad nią
miłości od Boga, która jest bezwzględna. Miałem wrażenie, że ten człowiek,
który potrafił prześwietlić mnie na wylot, w 10 minut poznał mnie lepiej niż ja
sam się znam.
Powrót
Po stypie wpadliśmy na trochę do rodziny zmarłego. Budynek,
w którym mieszkają jest bardzo dobrze zabezpieczony, po pierwsze dozorca
budynku, kamery w windach (są trzy windy) i kraty przed każdą sekcją mieszkań
(zanim otworzysz mieszkanie to otwierasz korytarz).
Później, około 16 wyruszyliśmy w drogę powrotną, najpierw do
Wrocławia. Poprzednio zajęło Nam to 5 i pół godziny (a zabłądziliśmy na moment).
Teraz jednak korki w Warszawie były jeszcze większe niż jak jechaliśmy tu,
dlatego we Wrocławiu byliśmy dopiero grubo po 21, z całkowitym czasem podróży
około 6 godzin.
Weekend
W weekend oczywiście
studia, to już czwarty zjazd więc i egzaminy. Sobota to egzamin z
programowania, dwie grupy były, ja na szczęście byłem w grupie piszącej jako
druga. Pierwszy człowiek, który wyszedł z egzaminu od razu opowiedział Nam o
tym co było, wykładowczyni chyba to słyszała, bo otworzyła nagle drzwi od Sali,
kolega dobroczyńca się speszył, a od wykładowczynie usłyszał tylko „do
widzenia”. Oczywiście zdjęcia
poprzednich egzaminów mieli wszyscy na telefonach, ja nie bawiłem się w takie
rzeczy, jednak gdy obgadywali egzamin to kilka odpowiedzi zapamiętałem. Jednak
na egzaminie nie byłem zbyt pewny siebie i swoich odpowiedzi. Więc zobaczymy
jak mi poszło, wyniki będą dopiero w piątek.
Nie poszedłem do drugiej szkoły i miałem się uczyć na
matematykę, jednak spędziłem trochę czasu nad zadaniami, których nie zrobiłem
na przedmiot zwany „efektywną nauką”. Efektywna nauka była w niedzielę więc w
sobotę zrobiłem szybko wszystkie zadania, czyli esej i prezentację o ciekawych
miejscach do odwiedzenia. Pogadałem tyż oczywiście dużo z partnerką, więc
zacząłem się uczyć dopiero po 23, miałem zarwać nockę ucząc się, poszedłem
jednak spać około 1 w nocy, stwierdzając, że mózg nie będąc wypoczętym i tak
dużo nie wyda z siebie wiedzy.
Rano w niedzielę egzamin z matmy, z jednym z najlepszych
chyba nauczycieli z jakimi miałem zajęcia.
Zajęcia rozplanował tak, że mieliśmy krótką powtórkę z przerobionego już
materiału, później egzamin, godzinne oczekiwanie i wyniki. Niestety większość
osób, w tym ja nie zdała, lecz egzamin był dość zabawny. Dwie kobiety obecne w
Naszej grupie przyszły prawie na koniec egzaminu i pozwolono Im pisać, parę
osób weszło w połowie mniej więcej. Jednym słowem obsów za obsówem. Na szczęście
Nasz wykładowca z matematyki ma duże poczucie humoru, więc egzamin jak i same
podejście do niego były bardzo zabawne. Nauczyciel pomógł Nam jak tylko mógł
nie łamiąc regulaminu, jednak prawdziwego lenia nic nie uratuje, zwłaszcza na
pierwszym terminie. Tak więc w kolejną sobotę poprawka z matematyki, a na
poprawkę z programowania trzeba poczekać, bo informacje będą najszybciej w
piątek. Pani z programowania chce ustalić terminy tak by ani Ona, ani nikt z
Nas nie mieli wtedy zajęć, a jest to trudne. Według regulaminu mamy chyba 4
tygodnie na załatwienie wszystkich poprawek, więc teoretycznie pierwszy termin
poprawkowy powinien być w ciągu 2 tygodni. Zobaczymy jak to będzie. Co do
prezentacji w niedzielę, nie wszyscy ją zrobili, ale większość. Na zajęciach
mieliśmy zaprezentować, miałem nadzieję, że ja nie zdążę, jednak zostałem
wywołany, z pierwszym razem uratował mnie ochotnik jakiś, który chciał
koniecznie zaprezentować swoją, z drugim już niestety musiałem wyjść. Na
szczęście jeden z kolegów, który nie miał prezentacji zgodził się być dopisany
do mojej (na zajęciach poprosiłem kolegę z laptopem o dopisanie autora do
prezentacji), więc za ten akt łaski poprosiłem ów kolegę o prezentowanie. Ja
zmieniałem tylko slajdy. Przy naszej prezentacji była kupa śmiechu, jako że od
czasu do czasu koleżka szeptał do mnie „dawaj teraz ten i ten slajd”. Nie
zaprezentowaliśmy wszystkich przewidzianych w prezentacji slajdów, bo czytający
uznał, że wystarczy tylko kilka. Dostaliśmy i tak piątkę. Ja jestem zadowolony,
bo nie dość, że piąteczka to jeszcze dowiedziałem się o wielu ciekawych
miejscach, które planuję w przyszłości zwiedzić razem z moją partnerką.
Powrót do gier
W zasadzie ten tydzień to tyż mój powrót do grania w gry
komputerowe, przekonali mnie do tego przyjaciele, którzy zorganizowali się i
zdecydowali na jedną grę. W zasadzie jeden przyjaciel rzucił tytułem a reszta
postanowiła spróbować. Tak oto zaczęliśmy grać w Left 4 Dead 2 (kupione w
promocji czarnopiątkowej na Steam). Trochę minęło zanim wszyscy się zebraliśmy,
ale wreszcie zagraliśmy wszyscy razem. Gra była super, przez całą grę
nadmiernie wykorzystywałem mikrofon, dowiadując się na końcu, że jedna z osób
do których mówiłem mnie nie słyszała. W zasadzie oprócz mnie reszta osób
używała czatu tekstowego, więc szybko na niego spoglądając myślałem, że
odpisuje mi gracz A, odpowiadając na moje pytania, a tak naprawdę był to gracz
B. Jednym słowem parę problemów
komunikacyjnych.
Zacząłem tyż z przyjacielem grać w Hearthstone, jednak tylko
z Nim, bo trzecia osoba z ekipy niestety nie lubi tej gry, nudzi Ją. Więc
zrobiliśmy kilka questów, i tak naprawdę skupimy się na L4D2, gdzie możemy
wspólnie się bawić zabijając wredne nieumarłe pomioty ciemności, zwane przez
laików Zombi.
Moje największe zmartwienia
I tu wracamy do tego, dlaczego poniedziałek zaczął się nie
najlepiej. Żeby to zrozumieć winniśmy nakreślić choć szkic sytuacji mojej i
mojej partnerki. Tak więc mamy dwie osoby, obie poznały się przez Internet, po
jakimś czasie zakochały się w sobie (jeszcze się nie widziały), później mamy
czynniki wieku, bowiem okazuje się, że jedna z nich jest niepełnoletnia. Co
dużo utrudnia, już w samym myśleniu o tych ludziach i Ich relacjach, wchodzą na
scenę społeczne standardy i stereotypy. I podobnie jest ze mną i moją
dziewczyną, znamy się przez Internet i mieszkamy dość daleko od siebie. Chcieliśmy
się spotkać, ale po pierwsze rodzice nie pozwolą. Druga próba spotkania, już
możemy się spotkać nawet mimo oporu rodziców, ale moja partnerka nie sprzeciwi
się mamie, relacja z mamą jest dla Niej ważniejsza, później dochodzi to, że nie
chce się spotykać po kryjomu, bo pierwsze spotkanie powinno być fajne, bez skrępowania,
prawie że doskonałe. Do tego lekki strach, że jednak nie znamy się tak dobrze itp.
Wyłania się z tego wizja, że Ona tak naprawdę nie chce się spotkać. Ja osobiście
chwilami myślę, że to po prostu wymyślanie kolejnych wymówek i
usprawiedliwianie strach, ale oczywiście jestem w stanie to zrozumieć, z trudem,
ale jestem. Dlaczego czekać? Przecie ewidentnie nie chce się spotkać, przecie
lepiej dać sobie spokój i poszukać szczęścia gdzie indziej. Może i to logiczne
rozwiązanie i zapobiega stracie czasu, jednak ja Ją kocham, to zmienia w
zasadzie myślenie o całej sytuacji i jest najbardziej znaczącym argumentem.
Mimo że mi bardzo źle, że nie możemy się spotkać i wkurzają mnie te „wymówki”,
nawet czasem myślę, że w zasadzie na przeszkodzie do spotkania się z partnerką
stoi tylko owa partnerka, to jednak Ją kocham, nie ma znaczenia, ile będę
musiał czekać, bo odczuwam miłość, która ostatecznie łagodzi każdy ból i
podnosi na duchu, tym bardziej że jest to miłość odwzajemniona. Żałuję czasem,
że nie umiem lepiej pocieszać ludzi, gdy moja partnerka jest smutna lub ma
gorszy dzień, ale to można trenować na szczęście. I oto mamy powód mojego złego
samopoczucia na początku i w środku tygodnia, w zasadzie to że kolejne
spotkanie nie doszło do skutku jest odbierane przeze mnie na równi z większymi
porażkami życiowymi czy sytuacjami o których samo myślenie powoduje wstyd i
wkurza. Dlatego staram się mniej myśleć o tym, choć moje nastawienie powoli
wraca do stanu pozytywnego, czyli takiego w jakim powinno być cały czas.
Jak widać, czasem rzeczy,
o których piszę są zbyt osobiste, nawet boję się, że moja partnerka, gdyby to
czytała to udusiłaby mnie, że o tym piszę, no ale cóż… życie. Ja nie mam nic do
ukrycia (no może prócz paru rzeczy ; ) , a że lubię opisywać to co przeżywam i
trenować tyż dzięki temu umiejętność formułowania myśli w słowa i jako takiego
pisania, to piszę o tym o czym najłatwiej, o życiu. Mając nadzieję, że regularne
pisanie o tym, pozwoli nie tylko być coraz lepszym w pisaniu, ale także ćwiczyć
pamięć. Będę dodawał oczywiście czasem jakieś nowe rzeczy od siebie, ale pewnie
rzadko, bądźcie jednak gotowi.
Kilka słów o samodyscyplinie
Wspomnieć chciałem także o samodyscyplinie, można to podciągnąć pod moje
pisanie także. W dziedzinie samodyscypliny czy determinacji najlepszym, myślę,
przykładem są sportowcy. Zacząłem sobie to uświadamiać kiedy sam zacząłem trenować.
Ludzie, którzy zaczynają regularnie trenować mają więcej samozaparcia,
determinacji i samozaparcia. Ludzie uprawiający sport są tyż często bardziej
skupieni, potrafią być bardziej nakierowani na cel i nie rozpraszać się tak
łatwo, co jest dużą zaletą w świecie, gdzie atakują Nas tysiące powiadomień
odrywających od tego co aktualnie robimy. Dla mnie osobiście, bieganie, które
jest sportem jaki uprawiam, pozwala uciec trochę od rzeczywistości i przestać
myśleć, mimo że ostatnio, gdy biegam to wykonuję ten trening niejako
automatycznie, rozmyślając jednoczenie o mojej partnerce. I mimo że myśli te
czasem powinny boleć, to dzięki bieganiu jest zupełnie inaczej, zyskują nowe
znaczenie, motywują do działania. Bieganie pozwala mi nie tylko zapomnieć o kłopotach,
ale i rozpalić na nowo wewnętrzny ogień, który przygasa zasypywany przez
codzienność. Ta czynność jest jedyną która chyba zawsze pomaga w dole, lub złym
nastroju. Jak wszyscy wiemy, wysiłek fizyczny pozwala oczyścić umysł, poprzez
skupienie się na ciele, na czymś na czym tak naprawdę nie da się nie być
skupionym. Mimo przykładowo moich automatycznych treningów. Dlatego bieganie,
czy jakikolwiek wysiłek polecam każdemu, nawet wyjście na rolki ma zbawienny wpływ;)
Ostatno tyż przez jednego przyjaciela zacząłem oglądać pewien serial, a mianowicie Star Butterfly Kontra Siły Zła.
Miłego wieczoru ;)
Komentarze
Prześlij komentarz