Przejdź do głównej zawartości

Cotygodniówka #15 - Problemy ze sobą, stypa i Star Butterfly

Uszanowanko 😉 , jak tam u Was? Jak tydzień? Ktoś może wrócił do biegania tak jak ja dziś, a może ktoś zaczął niedawno morsować (myślę, że odpowiedni okres na to)?


 Jeśli o mnie chodzi to tydzień znowu nie zaczął się zbyt pozytywnie, ale o tym jeszcze zdążę wspomnieć. Oczywiście głównie praca, z której mało pamiętam. Poniedziałek był na szczęście wolnym dniem, miałem się uczyć, jednak nie umiałem, wolałem spędzić większość czasu z moją partnerkę, z którą niestety nie mogę się widzieć.  We wtorek wyszło na jaw, że mam jechać na pogrzeb w piątek, więc z tygodnia pracującego wypada również ten dzień. Jako, że poniedziałek miałem wolny za to że pracowałem w sobotę, zostałem upomniany, że jednak mogłem przyjść jeśli wiedziałem, że w piątek mnie nie będzie (pracuję w małe firemce, tutaj brak jednego pracownika oznacza dość spore utrudnienie).

Przygotowania do egzaminów 

Photo by chuttersnap on Unsplash

Od dwóch tygodni, albo nawet dużej wiedziałem już o egzaminach na studiach. Mimo to zachowałem się jak prawdziwy student i o nauce zacząłem myśleć dopiero w ostatnim tygodniu przed nimi. Przez tydzień nie udało mi się oczywiście wiele nauczyć. Tak naprawdę zacząłem w czwartek, który jednak tyż niewiele wiedzy pozwolił mi zdobyć. W zasadzie gdy dowiedziałem się, w czwartek rano, że mama źle się czuje i prawdopodobnie nie jedziemy na piątkowy pogrzeb do Warszawy odczułem ulgę. Miałem dużą nadzieję na to iż będę miała cały piątek na naukę. Prawdą jest, że zastanawiałem się nad tym czy zrezygnować z pogrzebu i uczyć się.  Pogrzeb jednak zdarza się raz w życiu, nauka natomiast jest zawsze możliwa, co prawda egzaminy na studiach są powtarzalne, ale w tamtym momencie nie wpadłem na tą myśl. Miałem jednak świadomość, że pewnie i tak pojedziemy.
Po pracy, gdy wszedłem do domu dowiedziałem się na wstępnie, że siostra każe Nam wszystkim jechać na pogrzeb. Dlaczego siostra zapytacie, ano dlatego, że był to pogrzeb ojca męża właśnie mojej siostry.  Więc następnego dnia po 5 rano przyjechał brat autkiem siostry, a o 6 wyruszyliśmy do Warszawy.

Wyprawa do stolicy

Jechaliśmy od 6 rano, i mimo że wyjechaliśmy tak wcześnie i jechaliśmy autostradą 140 do nawet 160 km/h, to jednak zdążyliśmy prawie na styk. Na miejscu szybko się przebraliśmy w samochodzie, a właściwie brat, bo ja już byłem gotowy. Nie miałem niestety czarnej kurtki, ale to nie był duży problem. W kościele dopiero dowiedziałem się kim był tak naprawdę zmarły, był On nauczycielem, pracownikiem na misjach zagranicznych, pracownikiem ministerstwa zagranicznego, tłumaczem i wiele więcej. Po mszy w bazylice/ sanktuarium nieopodal, gdzie naprowadziła Nas siostra, podążyliśmy na obrzeża miasta stołecznego Warszawa, na cmentarz. Po krótkiej ceremonii, złożeniu kwiatów, kondolencjach i innych udaliśmy się do pobliskiej restauracji na stypę.
Parę rad życiowych
Ja rozmyślałem oczywiście nad śmiercią, sensem życia i nad niemożnością spotkania się z partnerką. W wyniku tych rozmyślań byłem bardzo smutny, co zauważył jeden ze starszych panów obecnych na stypie. Podjął On więc rozmowę, pogadał ze mną o tym jak ważne jest cieszenie się tym co jest aktualnie bez nadmiernego wyczekiwania przyszłości czy rozpamiętywania przeszłości. Starszy pan, był przyjacielem zmarłego, a będąc po studiach teologii i filozofii mógł parę rzeczy mi powiedzieć. Polecił mi poszukać sobie informacji i filmików pod hasłem „Jezu Ty się tym zajmij” (https://www.google.pl/search?q=jezu+ty+si%C4%99+tym+zajmij&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b-ab&gfe_rd=cr&dcr=0&ei=i0omWqKMDKfBXsS8pYgE). Posłuchałem też o tym jak względna jest miłość człowieka i wyższości nad nią miłości od Boga, która jest bezwzględna. Miałem wrażenie, że ten człowiek, który potrafił prześwietlić mnie na wylot, w 10 minut poznał mnie lepiej niż ja sam się znam. 

Powrót

Po stypie wpadliśmy na trochę do rodziny zmarłego. Budynek, w którym mieszkają jest bardzo dobrze zabezpieczony, po pierwsze dozorca budynku, kamery w windach (są trzy windy) i kraty przed każdą sekcją mieszkań (zanim otworzysz mieszkanie to otwierasz korytarz).
Później, około 16 wyruszyliśmy w drogę powrotną, najpierw do Wrocławia. Poprzednio zajęło Nam to 5 i pół godziny (a zabłądziliśmy na moment). Teraz jednak korki w Warszawie były jeszcze większe niż jak jechaliśmy tu, dlatego we Wrocławiu byliśmy dopiero grubo po 21, z całkowitym czasem podróży około 6 godzin.

Weekend

 W weekend oczywiście studia, to już czwarty zjazd więc i egzaminy. Sobota to egzamin z programowania, dwie grupy były, ja na szczęście byłem w grupie piszącej jako druga. Pierwszy człowiek, który wyszedł z egzaminu od razu opowiedział Nam o tym co było, wykładowczyni chyba to słyszała, bo otworzyła nagle drzwi od Sali, kolega dobroczyńca się speszył, a od wykładowczynie usłyszał tylko „do widzenia”.  Oczywiście zdjęcia poprzednich egzaminów mieli wszyscy na telefonach, ja nie bawiłem się w takie rzeczy, jednak gdy obgadywali egzamin to kilka odpowiedzi zapamiętałem. Jednak na egzaminie nie byłem zbyt pewny siebie i swoich odpowiedzi. Więc zobaczymy jak mi poszło, wyniki będą dopiero w piątek.
Nie poszedłem do drugiej szkoły i miałem się uczyć na matematykę, jednak spędziłem trochę czasu nad zadaniami, których nie zrobiłem na przedmiot zwany „efektywną nauką”. Efektywna nauka była w niedzielę więc w sobotę zrobiłem szybko wszystkie zadania, czyli esej i prezentację o ciekawych miejscach do odwiedzenia. Pogadałem tyż oczywiście dużo z partnerką, więc zacząłem się uczyć dopiero po 23, miałem zarwać nockę ucząc się, poszedłem jednak spać około 1 w nocy, stwierdzając, że mózg nie będąc wypoczętym i tak dużo nie wyda z siebie wiedzy.
Rano w niedzielę egzamin z matmy, z jednym z najlepszych chyba nauczycieli z jakimi miałem zajęcia.  Zajęcia rozplanował tak, że mieliśmy krótką powtórkę z przerobionego już materiału, później egzamin, godzinne oczekiwanie i wyniki. Niestety większość osób, w tym ja nie zdała, lecz egzamin był dość zabawny. Dwie kobiety obecne w Naszej grupie przyszły prawie na koniec egzaminu i pozwolono Im pisać, parę osób weszło w połowie mniej więcej. Jednym słowem obsów za obsówem. Na szczęście Nasz wykładowca z matematyki ma duże poczucie humoru, więc egzamin jak i same podejście do niego były bardzo zabawne. Nauczyciel pomógł Nam jak tylko mógł nie łamiąc regulaminu, jednak prawdziwego lenia nic nie uratuje, zwłaszcza na pierwszym terminie. Tak więc w kolejną sobotę poprawka z matematyki, a na poprawkę z programowania trzeba poczekać, bo informacje będą najszybciej w piątek. Pani z programowania chce ustalić terminy tak by ani Ona, ani nikt z Nas nie mieli wtedy zajęć, a jest to trudne. Według regulaminu mamy chyba 4 tygodnie na załatwienie wszystkich poprawek, więc teoretycznie pierwszy termin poprawkowy powinien być w ciągu 2 tygodni. Zobaczymy jak to będzie. Co do prezentacji w niedzielę, nie wszyscy ją zrobili, ale większość. Na zajęciach mieliśmy zaprezentować, miałem nadzieję, że ja nie zdążę, jednak zostałem wywołany, z pierwszym razem uratował mnie ochotnik jakiś, który chciał koniecznie zaprezentować swoją, z drugim już niestety musiałem wyjść. Na szczęście jeden z kolegów, który nie miał prezentacji zgodził się być dopisany do mojej (na zajęciach poprosiłem kolegę z laptopem o dopisanie autora do prezentacji), więc za ten akt łaski poprosiłem ów kolegę o prezentowanie. Ja zmieniałem tylko slajdy. Przy naszej prezentacji była kupa śmiechu, jako że od czasu do czasu koleżka szeptał do mnie „dawaj teraz ten i ten slajd”. Nie zaprezentowaliśmy wszystkich przewidzianych w prezentacji slajdów, bo czytający uznał, że wystarczy tylko kilka. Dostaliśmy i tak piątkę. Ja jestem zadowolony, bo nie dość, że piąteczka to jeszcze dowiedziałem się o wielu ciekawych miejscach, które planuję w przyszłości zwiedzić razem z moją partnerką.

Powrót do gier

W zasadzie ten tydzień to tyż mój powrót do grania w gry komputerowe, przekonali mnie do tego przyjaciele, którzy zorganizowali się i zdecydowali na jedną grę. W zasadzie jeden przyjaciel rzucił tytułem a reszta postanowiła spróbować. Tak oto zaczęliśmy grać w Left 4 Dead 2 (kupione w promocji czarnopiątkowej na Steam). Trochę minęło zanim wszyscy się zebraliśmy, ale wreszcie zagraliśmy wszyscy razem. Gra była super, przez całą grę nadmiernie wykorzystywałem mikrofon, dowiadując się na końcu, że jedna z osób do których mówiłem mnie nie słyszała. W zasadzie oprócz mnie reszta osób używała czatu tekstowego, więc szybko na niego spoglądając myślałem, że odpisuje mi gracz A, odpowiadając na moje pytania, a tak naprawdę był to gracz B.  Jednym słowem parę problemów komunikacyjnych.
Zacząłem tyż z przyjacielem grać w Hearthstone, jednak tylko z Nim, bo trzecia osoba z ekipy niestety nie lubi tej gry, nudzi Ją. Więc zrobiliśmy kilka questów, i tak naprawdę skupimy się na L4D2, gdzie możemy wspólnie się bawić zabijając wredne nieumarłe pomioty ciemności, zwane przez laików Zombi.

Moje największe zmartwienia

I tu wracamy do tego, dlaczego poniedziałek zaczął się nie najlepiej. Żeby to zrozumieć winniśmy nakreślić choć szkic sytuacji mojej i mojej partnerki. Tak więc mamy dwie osoby, obie poznały się przez Internet, po jakimś czasie zakochały się w sobie (jeszcze się nie widziały), później mamy czynniki wieku, bowiem okazuje się, że jedna z nich jest niepełnoletnia. Co dużo utrudnia, już w samym myśleniu o tych ludziach i Ich relacjach, wchodzą na scenę społeczne standardy i stereotypy. I podobnie jest ze mną i moją dziewczyną, znamy się przez Internet i mieszkamy dość daleko od siebie. Chcieliśmy się spotkać, ale po pierwsze rodzice nie pozwolą. Druga próba spotkania, już możemy się spotkać nawet mimo oporu rodziców, ale moja partnerka nie sprzeciwi się mamie, relacja z mamą jest dla Niej ważniejsza, później dochodzi to, że nie chce się spotykać po kryjomu, bo pierwsze spotkanie powinno być fajne, bez skrępowania, prawie że doskonałe. Do tego lekki strach, że jednak nie znamy się tak dobrze itp. Wyłania się z tego wizja, że Ona tak naprawdę nie chce się spotkać. Ja osobiście chwilami myślę, że to po prostu wymyślanie kolejnych wymówek i usprawiedliwianie strach, ale oczywiście jestem w stanie to zrozumieć, z trudem, ale jestem. Dlaczego czekać? Przecie ewidentnie nie chce się spotkać, przecie lepiej dać sobie spokój i poszukać szczęścia gdzie indziej. Może i to logiczne rozwiązanie i zapobiega stracie czasu, jednak ja Ją kocham, to zmienia w zasadzie myślenie o całej sytuacji i jest najbardziej znaczącym argumentem. Mimo że mi bardzo źle, że nie możemy się spotkać i wkurzają mnie te „wymówki”, nawet czasem myślę, że w zasadzie na przeszkodzie do spotkania się z partnerką stoi tylko owa partnerka, to jednak Ją kocham, nie ma znaczenia, ile będę musiał czekać, bo odczuwam miłość, która ostatecznie łagodzi każdy ból i podnosi na duchu, tym bardziej że jest to miłość odwzajemniona. Żałuję czasem, że nie umiem lepiej pocieszać ludzi, gdy moja partnerka jest smutna lub ma gorszy dzień, ale to można trenować na szczęście. I oto mamy powód mojego złego samopoczucia na początku i w środku tygodnia, w zasadzie to że kolejne spotkanie nie doszło do skutku jest odbierane przeze mnie na równi z większymi porażkami życiowymi czy sytuacjami o których samo myślenie powoduje wstyd i wkurza. Dlatego staram się mniej myśleć o tym, choć moje nastawienie powoli wraca do stanu pozytywnego, czyli takiego w jakim powinno być cały czas.
 Jak widać, czasem rzeczy, o których piszę są zbyt osobiste, nawet boję się, że moja partnerka, gdyby to czytała to udusiłaby mnie, że o tym piszę, no ale cóż… życie. Ja nie mam nic do ukrycia (no może prócz paru rzeczy ; ) , a że lubię opisywać to co przeżywam i trenować tyż dzięki temu umiejętność formułowania myśli w słowa i jako takiego pisania, to piszę o tym o czym najłatwiej, o życiu. Mając nadzieję, że regularne pisanie o tym, pozwoli nie tylko być coraz lepszym w pisaniu, ale także ćwiczyć pamięć. Będę dodawał oczywiście czasem jakieś nowe rzeczy od siebie, ale pewnie rzadko, bądźcie jednak gotowi.


Kilka słów o samodyscyplinie


Wspomnieć chciałem także o samodyscyplinie, można to podciągnąć pod moje pisanie także. W dziedzinie samodyscypliny czy determinacji najlepszym, myślę, przykładem są sportowcy. Zacząłem sobie to uświadamiać kiedy sam zacząłem trenować. Ludzie, którzy zaczynają regularnie trenować mają więcej samozaparcia, determinacji i samozaparcia. Ludzie uprawiający sport są tyż często bardziej skupieni, potrafią być bardziej nakierowani na cel i nie rozpraszać się tak łatwo, co jest dużą zaletą w świecie, gdzie atakują Nas tysiące powiadomień odrywających od tego co aktualnie robimy. Dla mnie osobiście, bieganie, które jest sportem jaki uprawiam, pozwala uciec trochę od rzeczywistości i przestać myśleć, mimo że ostatnio, gdy biegam to wykonuję ten trening niejako automatycznie, rozmyślając jednoczenie o mojej partnerce. I mimo że myśli te czasem powinny boleć, to dzięki bieganiu jest zupełnie inaczej, zyskują nowe znaczenie, motywują do działania. Bieganie pozwala mi nie tylko zapomnieć o kłopotach, ale i rozpalić na nowo wewnętrzny ogień, który przygasa zasypywany przez codzienność. Ta czynność jest jedyną która chyba zawsze pomaga w dole, lub złym nastroju. Jak wszyscy wiemy, wysiłek fizyczny pozwala oczyścić umysł, poprzez skupienie się na ciele, na czymś na czym tak naprawdę nie da się nie być skupionym. Mimo przykładowo moich automatycznych treningów. Dlatego bieganie, czy jakikolwiek wysiłek polecam każdemu, nawet wyjście na rolki ma zbawienny wpływ;) 


Ostatno tyż przez jednego przyjaciela zacząłem oglądać pewien serial, a mianowicie Star Butterfly Kontra Siły Zła.
 Miłego wieczoru ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Codzieńka #24 - Bitwa

Dziś zacząłem od, drugiego BBL'a w sezonie, zostałem przez trenera, jako, że przybyłem przed czasem, wysłany by mówić ludzią z Kl gdzie mamy trening, bo był trochę po innej stronie boiska. W rogu stadionu rozłożyli się piraci, przynajmniej tak wtedy myślałem. Stałem sobie spokojnie przy bramie, oczekując na kolejnych zawodników, gdy podeszło do mnie dwoje "piratów" i zaczęło pytać, wtedy myślałem, że po niemiecku, teraz wiem, że po czesku, o konie. Wyjaśniłem więc, że były, ale gdzieś odjechały, bom widział przyczepy wcześniej na parkingu. Po radosnym treningu z taśmami TRX, popędziłem do domciu pogadać dłuższą chwilę z PNm'em na GG, w międzyczasie odezwałem się do Zajax'a, który też chciał się po wyżywać na klawiaturze, ale dopiero o 18. Później standardowe aktywności, by o 16 popędzić, błotnistą ścieżką, do parku. Gdzie miała odbyć się "Bitwa", w której mieli uczestniczyć owi piraci. Okazało się, że to grupa mieszana, składająca się, w większej częśc

Codzieńka #23 - "ten blog jest do chrzanu"

 Czołem "szefuniu" - tak mniej, więcej zostałem ostatnio określony, na wrocławskim dworcu, przez pewnego pana, rządnego, jak dał do zrozumienia moich "20 gr", których oczywiście nie miałem, tak jak "kolega" obok. Blog został odnaleziony przez złych ludzi, więc mam do wyboru, zmianę adresu, nazwy i tożsamości, lub "sprywatyzowanie" tego bloga. Nie zrobię, ani tego, ani tamtego. Blog w internecie sobie będzie, bo opinii bardziej już mi się nie da zepsuć, a skoro, ktoś tu może jednak znaleźć coś dla siebie, to czemu nie. No i jestem leniem, więc nawet mi się nie chce zablokować  Bloga. Dziś, a właściwie wczoraj, dokończyłem wreszcie Mr Robot'a + zacząłem od nowa kurs HTML5 od eduweb .pl, co poskutkowało 5 godzinnym snem. Do tego momentu nie czuję jednak zmęczenia. Więc po wstaniu przed budzikiem, czyli jakoś o 6 (i zapisaniu snu), poszedłem biegać. Jako, że jeszcze dziś w nocy, udało mi się dowiedzieć, że Ekipa biega dziś 15 km, odpuściłem

Przenosiny

Witajcie! Trochę spóźniona informacja, ale chciałem poinformować o przenosinach na inną platformę pod innym adresem. Od teraz blog będzie dostępny pod adresem www.michalski9.pl . Tutaj z regularnością były problemy, za co przepraszam. Pod nowym adresem, blog jest prowadzony od początku, a posty będą pojawiać się tam co tydzień, maksymalnie co dwa tygodnie. Zapraszamw wszystkich!