Witojcie znowu, kolejna część "pamiętniczka/ dzienniczka" przybywa na łama tego bloga :)
Sobota... piękny dzień, wolny (dla większości) od pracy. Czemu więc nie pojechać sobie do znajomych z Dąbrowy Górniczej? Oczywiście mam na myśli Zajaxa i Im.
Wstałem tak by zdążyć na 6:00, wiadomo śniadnako i jakieś tam jeszcze ostatnie szlify jeśli chodzi o pakowanie. I tu pierwszy problem, wczoraj tato dłubał w zamku do drzwi (trochę był zepsuty ), a jak się okazało, dłubał tak, że zamek nie chce się już otworzyć. Dzwonię więc do taty, myśląc, że poszedł do pracy. Okzało się, że śpi sobie w domu, ale obudziłem go tym telefonem i powiedziałem, zeby drzwi jakoś otrzwrzył (Informatyk to nie umie sobie poradzić bez outsorcingu XD ).
Na dworcu już spoko, tylko, że z racji braku drobnych biletu nie mogłem kupić w automacjie, a w sobotę jak się okazuje kasy są od 6:00 czynne (myślałem, że od 5:15 jak w tygodniu ). W kiosku ani u taksówkaża rozmienić nie dało rady, a ludzie na dworcu tyż niezbyt chcieli rozmienić. Ktoś mi powiedział, ze zdążę, bo miimo przyjazdu pociągu planowanego na 6:00, odjazd ma być dziesięć po, więc się uspokoiłem. Okazało się, że jest jeszcze 5 minut opóźnienia, więc nabrałem pewności, że zdążę kupić bilet. Kasy oczywiście punktualnie nie otworzyli, toteż chwilę czekałem. Przy zakupie biletu zostałem zapytany "a on już nie odjechał?", na co, pełen pewności powiedziałem, że ma opóźnienie, więć nie. Już odchodząc od kasy z biletem, usłyszałem jak odjeżdza mój pociąg, a na tablicy tam gdzie przed chwilą było opóżnienie 5 minut, widnieje puste pole. Poszedłem na peron i upewniłem się, ze zaraz przyjedzie pociąg, ale następny. Rozmyślając o reklamacji poszedłem kupić kolejny bilet (po drodze porozmawiawszy z kolesiem, któremu dałem skorzystać z Internetu i który wracał skądś do domu). Miałem jeszcze jakieś 2h do pociągu, ale nie chciałem wracać do domu, więc poszedłem popatrzeć na poranne miasto.
Na drugi pociąg po 8 zdążyłem bez problemu. Po pierwszej części podróży z laptopem i kursem C++, przystąpiłem do poszukiwań następnego pociągu z Katowic. Znalazłem szybko jakiś train, ale dopiero parę minut przed 11, więc zadzwoniłem poinformować Zajaxa. Zajax już czekał na peronie, a że było lekko po 10, to zaproponował alternatywnie autobus, którego jednak nie znalazłem w pobliżu, tak więc poczekałem i użyłem pociągu (na który już wcześniej kupiłem bilet). Przyjechał kolorowy pociąg, z zamalowanymi, w kolorach tęczy, oknami.
W Dąbrowie, z racji, że Im był w szkole (odrabiał jakiś tam dzień), pozwiedzaliśmy trochę miasto. Byłem w Dąbrowie kilka już razy, ale dopiero teraz dowiedziałem się, że mają tam muzeum, w którym są takie maszyny wojenne jak np. czołgi czy samoloty. Gdy mi o tym powiedziano, od razu skierowaliśmy się w tamtą stronę, a od galerii, w której zaczeliśmy naszą przygodę (jak zawsze), nie było to daleko.
Po pooglądaniu maszyn wojennych stojących na zewnątrz, ponagrywaniu mało istotnych rzeczy, i wypiciu cydro. No, zjedliśmy też to co przywiozłem, czyli bułke i rogala. Zajax powiedział, że jest głodny, a po konsultacji telefonicznej, ustaliliśmy, że pójdziemy po Im do szkoły i poczekamy. Wyruszyliśmy więc do szkoły, a będąc już w pobliży postanowiłem skorzystać ze szkolnej toalety. Nie spodziewałem się, że tamtejsze szkoły mają recepcjonistę toteż nie od razu skumałem, kto do mnie mówi "może jakieś dzień dobry" Xd. Powiedziałem, że chcę skorzystać z toalety, a na pytanie czy mamy zajęcia na boisku odpowiedziałem twierdząco, idąc po najmniejszej linii oporu. Po załatwieniu spraw związanych z fizjologią postanowiliśmy pójść na boisko szkolne, by nasze słowa stały się choć trochę prawdą. Wyciągnąłem coś do rysowania i zaczęliśmy nieudolnie tworzyć. Po jakimś czasie opóściliśmy jednak teren szkoły by udać się na pobliską ławkę. Później po ponownej konsultacji, zakupiliśmy bilety na autobus, by od razu po dołączeniu Im, pojechać na upragnionego kebaba. Niestety, z racji, że Im miał mało finansów, to On zakupił hot-doga w pobliskiej budce, moja osoba nie chcąc by sam kupował kupiła także co nieco. Po chwili poszliśmy by Zajax kupił upragnionego kebsa, jenak Nas dwóch, jako że jedliśmy swoje jedzenie, wyprosili (a chciałem właśnie zamówić kebaba, ich strata Xd). Zajax został i po krótkim czasie dołączył razem ze swym ostrym przyjacielem. Później dał mi kawałek, po czym miałem drobne problemy z dziąsłami, bo paliło mnie. Po wypiciu całej butelki wody i dołączeniu Im (poszedł na moment do domu), pojechaliśmy nad jezioro, by poprzechadzać się tam. (niestety przyszła jakaś grupka młodzieży, czego moi towarzysze się przestraszyli więc zawruciliśmy na deptak (chcieliśmy pójść na wyspę) ).
Później pozwiedzaliśmmy znowu centrum miaste. W czasie jazdy do centrum Im trochę posmutniał i niestety przestał się odzywać (trochę niesłusznie się obraził), więc na mnie przeszła powinność gadania cały czas. Zafundowałem pizze (jako że Zajax oddał mi dość duży dług), a po pizzy odprowadziliśmy Im do domu. Sami, z Zajaxem, skierowaliśmy się w stronę dworca, śmiejąc się na pół miasta po drodze :).
Niestety jakoś po 21, gdy byliśmy już niedaleko dworca, Zajax mnie opóścił, więc dalszą wędrówkę kontynuowałem już samotnie. Po drodze na peron zobaczyłem, że biletomat jest dalej niesprawny (tak jak już rano), a budka z biletami zamknięta. Nie przejąłem się tym, bo tym razem udało mi się pamiętać o kupnie bilety za wszasu. Miałem jakieś 2h do pociągu. Siedziałem więc spokojnie na zimnie. Niedługo potem, zobaczyłem kogoś wychodzącego z mroku z krzewów, i robiącego zdjęcia peronowi. Jak się później okazało był to fotograf amator, który był już trochę podpity. Zrobił mi kilka zdjęć. Zdjęcia chciał też zrobić pewnej dziewczynie wysiadającej z pociągu, a raczej jej skarpecie, ale koleżanka owej dziewczyny zwyzywała go i kazała usunąć zdjęcie (Ja stałem nieopodal i się przyglądałem). Dowiedziałem się paru rzeczy o geometrii w kadrze i paru innych sprawach technicznych, o "wandaliźmie pociągowym" (pokazał parę filmików na YT), o aparatach analogowych (było to fotograf analogowy). Dowiedziałem się także troszkę o życiu pana fotografa i jego podróżach (o których zaczęliśmy rozmawiać po angielsku (między innymi o zyciu narkotykowym za granicą ) ).
Gdy pociąg przyjechał, ładnie podziękowałem za rozmowę, a w odpowiedzi usłyszałem życzenia miłej podróży. Pan choć pijany (i dość młody) był bardzo miły.
Tak oto się zakończyła moja wycieszka do Dąbrowy (no jeszcze trza było wrócić później z Katowic, co trochę potrwało, ale bywało gorzej w przeszłości (teraz przynajmien pociąg do domu miałem przed 1 rano) ).
Dzis już na szczęście odebrałem prawo jazdy. Mieli mi je wydać w ciągu 7 dni, a wydali ósmego, no ale to przecież Polska :)
Do następnego.
Sobota... piękny dzień, wolny (dla większości) od pracy. Czemu więc nie pojechać sobie do znajomych z Dąbrowy Górniczej? Oczywiście mam na myśli Zajaxa i Im.
Wstałem tak by zdążyć na 6:00, wiadomo śniadnako i jakieś tam jeszcze ostatnie szlify jeśli chodzi o pakowanie. I tu pierwszy problem, wczoraj tato dłubał w zamku do drzwi (trochę był zepsuty ), a jak się okazało, dłubał tak, że zamek nie chce się już otworzyć. Dzwonię więc do taty, myśląc, że poszedł do pracy. Okzało się, że śpi sobie w domu, ale obudziłem go tym telefonem i powiedziałem, zeby drzwi jakoś otrzwrzył (Informatyk to nie umie sobie poradzić bez outsorcingu XD ).
Na dworcu już spoko, tylko, że z racji braku drobnych biletu nie mogłem kupić w automacjie, a w sobotę jak się okazuje kasy są od 6:00 czynne (myślałem, że od 5:15 jak w tygodniu ). W kiosku ani u taksówkaża rozmienić nie dało rady, a ludzie na dworcu tyż niezbyt chcieli rozmienić. Ktoś mi powiedział, ze zdążę, bo miimo przyjazdu pociągu planowanego na 6:00, odjazd ma być dziesięć po, więc się uspokoiłem. Okazało się, że jest jeszcze 5 minut opóźnienia, więc nabrałem pewności, że zdążę kupić bilet. Kasy oczywiście punktualnie nie otworzyli, toteż chwilę czekałem. Przy zakupie biletu zostałem zapytany "a on już nie odjechał?", na co, pełen pewności powiedziałem, że ma opóźnienie, więć nie. Już odchodząc od kasy z biletem, usłyszałem jak odjeżdza mój pociąg, a na tablicy tam gdzie przed chwilą było opóżnienie 5 minut, widnieje puste pole. Poszedłem na peron i upewniłem się, ze zaraz przyjedzie pociąg, ale następny. Rozmyślając o reklamacji poszedłem kupić kolejny bilet (po drodze porozmawiawszy z kolesiem, któremu dałem skorzystać z Internetu i który wracał skądś do domu). Miałem jeszcze jakieś 2h do pociągu, ale nie chciałem wracać do domu, więc poszedłem popatrzeć na poranne miasto.
Na drugi pociąg po 8 zdążyłem bez problemu. Po pierwszej części podróży z laptopem i kursem C++, przystąpiłem do poszukiwań następnego pociągu z Katowic. Znalazłem szybko jakiś train, ale dopiero parę minut przed 11, więc zadzwoniłem poinformować Zajaxa. Zajax już czekał na peronie, a że było lekko po 10, to zaproponował alternatywnie autobus, którego jednak nie znalazłem w pobliżu, tak więc poczekałem i użyłem pociągu (na który już wcześniej kupiłem bilet). Przyjechał kolorowy pociąg, z zamalowanymi, w kolorach tęczy, oknami.
W Dąbrowie, z racji, że Im był w szkole (odrabiał jakiś tam dzień), pozwiedzaliśmy trochę miasto. Byłem w Dąbrowie kilka już razy, ale dopiero teraz dowiedziałem się, że mają tam muzeum, w którym są takie maszyny wojenne jak np. czołgi czy samoloty. Gdy mi o tym powiedziano, od razu skierowaliśmy się w tamtą stronę, a od galerii, w której zaczeliśmy naszą przygodę (jak zawsze), nie było to daleko.
Po pooglądaniu maszyn wojennych stojących na zewnątrz, ponagrywaniu mało istotnych rzeczy, i wypiciu cydro. No, zjedliśmy też to co przywiozłem, czyli bułke i rogala. Zajax powiedział, że jest głodny, a po konsultacji telefonicznej, ustaliliśmy, że pójdziemy po Im do szkoły i poczekamy. Wyruszyliśmy więc do szkoły, a będąc już w pobliży postanowiłem skorzystać ze szkolnej toalety. Nie spodziewałem się, że tamtejsze szkoły mają recepcjonistę toteż nie od razu skumałem, kto do mnie mówi "może jakieś dzień dobry" Xd. Powiedziałem, że chcę skorzystać z toalety, a na pytanie czy mamy zajęcia na boisku odpowiedziałem twierdząco, idąc po najmniejszej linii oporu. Po załatwieniu spraw związanych z fizjologią postanowiliśmy pójść na boisko szkolne, by nasze słowa stały się choć trochę prawdą. Wyciągnąłem coś do rysowania i zaczęliśmy nieudolnie tworzyć. Po jakimś czasie opóściliśmy jednak teren szkoły by udać się na pobliską ławkę. Później po ponownej konsultacji, zakupiliśmy bilety na autobus, by od razu po dołączeniu Im, pojechać na upragnionego kebaba. Niestety, z racji, że Im miał mało finansów, to On zakupił hot-doga w pobliskiej budce, moja osoba nie chcąc by sam kupował kupiła także co nieco. Po chwili poszliśmy by Zajax kupił upragnionego kebsa, jenak Nas dwóch, jako że jedliśmy swoje jedzenie, wyprosili (a chciałem właśnie zamówić kebaba, ich strata Xd). Zajax został i po krótkim czasie dołączył razem ze swym ostrym przyjacielem. Później dał mi kawałek, po czym miałem drobne problemy z dziąsłami, bo paliło mnie. Po wypiciu całej butelki wody i dołączeniu Im (poszedł na moment do domu), pojechaliśmy nad jezioro, by poprzechadzać się tam. (niestety przyszła jakaś grupka młodzieży, czego moi towarzysze się przestraszyli więc zawruciliśmy na deptak (chcieliśmy pójść na wyspę) ).
Później pozwiedzaliśmmy znowu centrum miaste. W czasie jazdy do centrum Im trochę posmutniał i niestety przestał się odzywać (trochę niesłusznie się obraził), więc na mnie przeszła powinność gadania cały czas. Zafundowałem pizze (jako że Zajax oddał mi dość duży dług), a po pizzy odprowadziliśmy Im do domu. Sami, z Zajaxem, skierowaliśmy się w stronę dworca, śmiejąc się na pół miasta po drodze :).
Niestety jakoś po 21, gdy byliśmy już niedaleko dworca, Zajax mnie opóścił, więc dalszą wędrówkę kontynuowałem już samotnie. Po drodze na peron zobaczyłem, że biletomat jest dalej niesprawny (tak jak już rano), a budka z biletami zamknięta. Nie przejąłem się tym, bo tym razem udało mi się pamiętać o kupnie bilety za wszasu. Miałem jakieś 2h do pociągu. Siedziałem więc spokojnie na zimnie. Niedługo potem, zobaczyłem kogoś wychodzącego z mroku z krzewów, i robiącego zdjęcia peronowi. Jak się później okazało był to fotograf amator, który był już trochę podpity. Zrobił mi kilka zdjęć. Zdjęcia chciał też zrobić pewnej dziewczynie wysiadającej z pociągu, a raczej jej skarpecie, ale koleżanka owej dziewczyny zwyzywała go i kazała usunąć zdjęcie (Ja stałem nieopodal i się przyglądałem). Dowiedziałem się paru rzeczy o geometrii w kadrze i paru innych sprawach technicznych, o "wandaliźmie pociągowym" (pokazał parę filmików na YT), o aparatach analogowych (było to fotograf analogowy). Dowiedziałem się także troszkę o życiu pana fotografa i jego podróżach (o których zaczęliśmy rozmawiać po angielsku (między innymi o zyciu narkotykowym za granicą ) ).
Gdy pociąg przyjechał, ładnie podziękowałem za rozmowę, a w odpowiedzi usłyszałem życzenia miłej podróży. Pan choć pijany (i dość młody) był bardzo miły.
Tak oto się zakończyła moja wycieszka do Dąbrowy (no jeszcze trza było wrócić później z Katowic, co trochę potrwało, ale bywało gorzej w przeszłości (teraz przynajmien pociąg do domu miałem przed 1 rano) ).
Dzis już na szczęście odebrałem prawo jazdy. Mieli mi je wydać w ciągu 7 dni, a wydali ósmego, no ale to przecież Polska :)
Do następnego.
Komentarze
Prześlij komentarz